niedziela, 26 lipca 2015

3. Zepsuty świat

Z loży królewskiej widać było całe koloseum. Jako giermek księcia mam obowiązek podążać wszędzie tam gdzie on co niesie ze sobą nie tylko uciążliwość, ale i przywileje jak na przykład ten. Nie lubiłem nigdy oglądać walk gdzie ludzie się nawzajem zabijają jednak prawda jest też taka, że nigdy nie miałem okazji obejrzeć walk gladiatorów. Wiedziałem, że to złe jednak świetnie się bawiłem. Widziałem, że książę Schen też, tak więc nie przestawałem się bawić owym widowiskiem aż do pewnego momentu. Zobaczyłem wtedy ją. Moja siostra Pema brała udział w walkach gladiatorów. Znalazłem ją! Teraz będę mógł z nią porozmawiać...będę mógł ją odzyskać!
Przestałem jednak się cieszyć niemal tak szybko jak zacząłem. To walki gdzie każdy ma pięćdziesiąt procent szans na przeżycie.
-Hoho...Ta mała ma pecha. Walczy z Galaxią- najlepszą kobietą gladiator.
-Co?- zapytałem przerażony.
-Wpadła ci w oko? No niezła jest, ale raczej nie wyjdzie już z tego koloseum.
Nie wytrzymałem i ścisnąłem ramię księcia.
-Co ty wyprawiasz głupcze?- odtrącił moją rękę.
-Musisz...przerwać walkę. Błagam.
-Co? Nie mów mi, że ta dziewczyna to...
-Błagam.
-Ja...nie mogę zatrzymać walki.
-Jesteś księciem! Przecież możesz to zrobić!
-Nie zauważyłeś jak dużo jest tutaj ludzi? Oni wszyscy przybyli zobaczyć widowisko i jaka będzie ich reakcja gdy ja je przerwę?
-Jesteś księciem, nie powinno ciebie to obchodzić. Zrób coś do jasnej cholery!- po tych słowach poczułem ból na twarzy. Schen uderzył mnie z całej siły w twarz abym się uspokoił. Rzeczywiście podziałało. Spokojny już wyjrzałem przez balkon aby oglądać walkę. Widziałem, że Schen zaciska pięści tak jakby się denerwował. Jego zachowanie wcale nie dodało mi otuchy, a wręcz przeciwnie- zacząłem się denerwował jeszcze bardziej. Musiałem jakoś odwrócić swoją uwagę od walki więc zacząłem się rozglądać dookoła. Zauważyłem, że księżniczka Szeherezada nie ogląda walki lecz siedzi sama na uboczu. Podszedłem do niej i również usiadłem. Westchnąłem ciężko co zwróciło jej uwagę.
-Wszystko w porządku?- zapytała, i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że siedzą obok księżniczki. Dosiadłem się jakby nigdy nic a przecież powinienem najpierw się ukłonić i grzecznie zapytać "czy mogę".
-Księżniczko...ja...proszę o wybaczenie!- ukłoniłem się- Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego tak się...
-W porządku. Cieszę się, że ktoś do mnie podszedł bo samej mi było strasznie nudno.
-Nie lubisz oglądać walk?
Pokręciła głową.
-Więc czemu przyszłaś?
-Ojciec tego oczekiwał i jakoś tak...- zaczęła niepewnie.
-Rozumiem.
-A ty czemu nie oglądasz walk? Mojemu bratu się chyba podoba, nie może oderwać wzroku- zachichotała lekko.
-W tej chwili na arenie walczy moja siostra.
-Ja...nie wiedziałam...umm...ona jest gladiatorką? Pewnie jest silna.
-Nie wiem. Rozdzieli nas gdy jeszcze byliśmy dziećmi. Od tamtej pory nie mam pojęcia co się z nią działo. Chciałem ją znaleźć i właśnie dzisiaj mi się udało, ale....Książę mówi, że są małe szanse aby uszła z tej walki z życiem.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza, a ja zaczynałem żałować swojej wylewności względem księżniczki.
-Przepraszam. Nie powinnam się w ogóle wypowiadać na ten temat. Nie wiem nawet co mogłabym powiedzieć. Nie potrafię ci pomóc, przykro mi.
-Haha, nie chciałem cię prosić o pomóc. Wybacz jeżeli to tak zabrzmiało haha- mój nerwowy śmiech zdradził zakłopotanie, które teraz czułem.
-Może nie powinnam tego mówić, ale wydaje mi się, że powinieneś wierzyć w swoją siostrę.
Otworzyłem szeroko oczy. Prawda, ale...to nie była kwestia tego czy wierzę w moją siostrę czy nie. Brała udział w walce na śmierć i życie i to nie miało tutaj nic do rzeczy. Nie zwróciłem jednak księżniczce uwagi bo i tak była dla mnie miła, a nie musiała.  Nagle tłumy zaczęły wiwatować. Poderwałem się z miejsca bo wiedziałem, że to już koniec pojedynku, ale kto wygrał?
-Twoja siostra zwyciężyła!- krzyknął do mnie Schen. Nie mogłem uwierzyć. Cieszyłem się jak głupi. Zwyciężczyni nie zabawiła długo na arenie.
-Gdzie teraz poszła?
-Zapewne za kulisy. Ale spokojnie, wygrała swój pojedynek więc teraz będzie łatwiej ją odnaleźć.
-Wybacz, że przeszkadzam książę.- podszedł do nas mój były dowódca- Meilios.
-O co chodzi?-zapytał blondyn tracąc całą ekscytację.
-Chciałem się dowiedzieć jak sprawuje się Alexius.
-Cóż, brakuje mu ogłady, ale poza tym nie mam zastrzeżeń.- gdy książę kończył wypowiadać zdanie spojrzał na dziewczynę stojącą obok tęgiego rozmówcy. Nawet ja wiedziałem kim ona była- wojownik z plemienia Fanalis. Dziwne, że nigdy wcześniej jej nie spotkałem.
-Widzę, że zaciekawiła cię moja niewolnica. Rai, przywitaj się- mężczyzna chwycił ją mocno za ramię i pociągnął do przodu zostawiając czerwone ślady palców na jej białej skórze.
-To zaszczyt mi was poznać- powiedziała grzecznie kłaniając się.
-Czy...czy ty jesteś niewolnicą?-zapytała nie owijając w bawełnę księżniczka. Różowowłosa spuściła wzrok i nic nie odpowiedziała.
-Czego cie uczyłem? Jak śmiesz ignorować pytanie księżniczki?!- Meilios złapał Rai za włosy.
-Przepraszam- wyszeptała.
-Gówniara!- krzyknął- Wracaj do domu.
-Tak jest panie- Fanalis się ukłoniła i opuściła lożę.  Przez dłuższy czas panowała cisza. Każdy był zszokowany tym co właśnie zobaczył. Wiedziałem, że w Reim praktykuje się niewolnictwo jednak nigdy na własne oczy nie widziałem takiego traktowania...ta dziewczyna była  w wieku mojej siostry! Szeherezada i Szen również byli zszokowani. I o ile księżniczkę mogłem jeszcze zrozumieć to księcia absolutnie. Wychowywał się w pałacu gdzie jest pełno niewolników. Musiał widzieć tego typu kary, a zachowuje się jakby był tego świadkiem po raz pierwszy.
-Przepraszam za nią. Ta dzikuska pochodzi z Katargu. Jest niewyedukowana dlatego brakuje jej szacunku do innych...
-Skoro jest niewyedukowana to chyba powinieneś jej tę edukację zapewnić?- przerwał mężczyźnie książę.
-Szkoda moich pieniędzy dla jednej takiej dzikuski. Fanalis nie jest zbyt inteligentnym plemieniem. Zostali stworzeni do niewolnictwa. Ale muszę przyznać, że ta mała kosztowała mnie krocie.
- Od kiedy ludzi się kupuje?-zapytała przerażona księżniczka.
-Haha, będziesz musiała się jeszcze wiele nauczyć księżniczko. Na tym świecie nie ma wyborów dobrych. Można wybrać jedynie mniejsze zło. A tym mniejszym złem dla Fanalis jest właśnie niewolnictwo. Kouga zmusza ich do walki w swojej armii, my tego nie oczekujemy. Nie zmuszamy ich do walki na śmierć i życie tylko oferujemy zajęcie do końca życia. To na pewno lepsze rozwiązanie.
-Tak, na pewno- odpowiedział książę- Powiedz Meiliosie...mówiłeś, że kosztowała krocie. Odsprzedałbyś mi ją?
Po pytaniu księcia zapadła cisza. Znowu. Ani ja ani Szeherezada nie mogliśmy uwierzyć w to co właśnie usłyszeliśmy. Meilios również wyglądał na zszokowanego.
-Cóż...nie wiem...
-Dam ci za nią trzy razy tyle ile zapłaciłeś.
-To naprawdę kusząca oferta, ale...w dzisiejszych czasach ciężko jest znaleźć Fanalis na sprzedaż.
-Cztery razy tyle.
-Ach! Niech stracę!
Dowódca armii oraz książę uścisnęli sobie dłonie na znak zawiązanej umowy. Szczerze powiedziawszy niedobrze mi się robiło patrząc i słuchając tego wszystkiego. Handel człowiekiem. Licytacja. Sprzedaż. Ten świat to naprawdę chore miejsce. Spojrzałem na księżniczkę bo jej brata już oglądać nie chciałem. Wyraz twarzy Szeherezady mówił sam za siebie. Była niemniej obrzydzona niż ja. Książę i generał porozmawiali jeszcze chwilę. Ustalili, że jutro przyprowadzi różowowłosą niewolnicę do pałacu. Po rozmowie generał zostawił nas samych.
-Co to miało być?-zapytała Szeherezada nieprzyjemnym tonem. W tym momencie bez żadnych trudności dało się dostrzec różnicę wieku między królewskim rodzeństwem.
-Jak to co? Pomogłem jej. Jeżeli się zgodzisz może zostać twoją służką tak jak Pernadius. Pod twoją opieką na pewno będzie jej lepiej niż u tej grubej świni.
Książę miał rację. Zrobiło mi się głupio, że tak źle o nim myślałem bo okazało się, że tak naprawdę potrafi być wrażliwy. Zgodził się pomóc mi w odnalezieniu mojej siostry i naprawdę się przejął gdy walczyła na arenie, a teraz pomógł tej niewolnicy tracąc naprawdę dużo pieniędzy. Nikt nie oczekiwał od niego takiego zachowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następnego dnia Meilios przyprowadził do pałacu swoją niewolnicę- Rai. Dziewczyna do nikogo się nie odzywała a jedynie kręciła twierdząco lub przecząco głową. Dopiero gdy oprowadziłam ją po zamku postanowiła mi się przedstawić. Było mi jej naprawdę szkoda. Niewolnictwo to straszna rzecz, której nie powinno się praktykować. Ten świat był był zepsuty do cna i ktoś musiał go wyleczyć o ile to jeszcze możliwe. W mojej komnacie wdałam się z Rai w pogawędkę.
-Słyszałam, że pochodzi z Katargu. Jaki to kraj?
-Naprawdę piękny.
-Chciałabyś kiedyś wrócić do ojczyzny?-zapytałam gdy Rai skończyła mi rozczesywać włosy.
-Tak.- odpowiedziała cicho tak jakby bała się kary za te słowa.
-Gdy wojna się skończy to cię tam zabiorę. Obiecuję.
Obietnica ta wcale nie była pusta. Naprawdę miałam zamiar to zrobić. Wczorajszy dzień w znaczącym stopniu wpłynął na mój światopogląd. Zabieranie dzieci z rodzinnych domów. Wcielanie ich siłą do wojska. Traktowanie ludzi jak zwierzęta. Niewolnictwo. Wojna. Ten świat jest złym miejscem, zepsutym. Ktoś musi go ocalić. Przypomniałam sobie, że zadaniem magiego jest wybranie króla. Króla, który zmieni świat na lepsze. To właśnie było moje zadanie. Muszę znaleźć osobę, która razem ze mną spróbuje naprawić ten zepsuty świat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

****
Niestety ze względu na brak komentarzy jak i prawdopodobnie czytelników będę zmuszona zawiesić bloga, a wielka szkoda bo bardzo lubię tę historię :c

1 komentarz:

  1. [SPAM]

    Cóż to za blask strzelił tam z okna? Tak, to nowy spis: w przestworzach M&A wznoszący się coraz wyżej. Pomóż mu w tym i zgłoś swojego bloga do nas:
    http://przestworzach-m-a.blogspot.com/

    PS. Bardzo, bardzo przepraszam za spam pod postem, ale nie znalazłam odpowiedniej zakładki ;(

    OdpowiedzUsuń

LAYOUT BY OKEYLA