wtorek, 29 lipca 2014

1. Cud narodzin i przekleństwo życia

~Szeherezada Aurelius~

Moje narodziny określane było jako cud. Byłam nie tylko pierworodną cesarza, ale i Magim. Dzięki mojej mocy Imperium Reim będzie niepokonane- tak właśnie wszyscy myśleli.
Jako dziecko kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Próbowałam każdą chwilę spędzić na zabawie. Mama czasem przed zaśnięciem mówiła mi, że mam wspaniały dar, który powinnam wykorzystać dla cesarstwa, ale nie brałam wtedy tego tak poważnie. Bawiłam się. Zrywałam kwiaty, które następnie usiłowałam wpleść we włosy, razem z moją mamą przymierzałyśmy suknie, bawiłam się lalkami razem z moimi nianiami a także bawiłam się z moim młodszym o rok bratem Schenem i to chyba wszystko. Nie przejmowałam się wojną, niewolnictwem ani biedotą panującą w moim kraju. To chyba dlatego, że nie odczułam tych problemów na własnej skórze. Wszystko jednak się zmieniło kiedy skończyłam dwanaście lat. Przyszła do pałacu wówczas pewna stara kobieta. Mój ojciec kazał mi iść z nią, nie wyjaśniając wcześniej niczego. Kompletnie nie miałam pojęcia co się dzieje. Próbowałam uciec do mojej komnaty jednak złapali mnie strażnicy. Można więc powiedzieć, że zostałam siłą zabrana z pałacu.
Później dowiedziałam się, że owa kobieta była w zupełności niegroźna. Opowiadała mi różne historie, wyjaśniające kim dokładnie jest Magi i kim jestem ja. Kiedyś zapytałam się kobiety jak ma na imię. Powiedziała, że nie ma imienia i mogę nazywać ją jak chcę. Postanowiłam więc, że będzie moją babcią. Uczyła mnie różnych zaklęć. Mogłam panować nad ogniem, wodą, powietrzem,lodem, błyskawicami, światłem, dźwiękiem, przeróżną energię, ale najlepiej wychodziło mi władanie roślinami. Babcia powiedziała mi, że to magia życia- najwspanialsza ze wszystkich. Mogę pomagać rozwijać się innym żyjącym organizmom a także tworzyć nowe. Mogę również leczyć. Owa magia spodobała się również i mi więc zaczęłam uczyć się głównie tego rodzaju magii. Babcia wyrzeźbiła mi wspaniałą różdżkę (choć ona nazywała to laską). Nie była zbyt ozdobna, ale bardzo mi się podobała.
Dopiero po dwóch latach zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zmieniło się moje życie. Z pięknego pałacu i beztroskiego życia zostało bardzo mało wspomnień. Zdałam sobie sprawę jak tamto życie było nudne. Teraz mimo, że żyłam w bardzo małej chatce bez służących i zabawek nie nudziłam się ani przez chwilę. Mimo, że na początku uważałam, że bycie magim to przekleństwo teraz cieszyłam się, że tak będzie wyglądać moje dalsze życie...

~Pernadius Alexius~

Jako dziecko wiodłem szczęśliwe choć ubogie życie z moją rodziną: matką, ojcem i młodszą siostrą-Pemą.
Wszystko to zaczęło się burzyć gdy do naszej wioski przybyli żołnierze armii cesarskiej. Zabrali mnie i moją siostrę z rodzinnego domu aż do stolicy. Cieszyłem się, że przynajmniej my jesteśmy razem, ale potem i nas rozdzielili.
Prawie nic nie pamiętam z okresu wczesnego dzieciństwa. W wieku sześciu lat zacząłem być szkolony na żołnierza przez dowódcę armii- Taorosa Meiliosa. Choć początki były ciężkie teraz widzę, że te męki się opłaciły. Byłem szkolony przez dziewięć lat razem z innymi dzieciakami w moim wieku. Nie mogłem sprzeciwić się i przestać ćwiczyć. Musiałem wykonywać wszystkie rozkazy, które miały "uczynić ze mnie mężczyznę". Następnie, w dniu ukończenia siedemnastu lat miałem wyruszyć na wojnę. Zostały mi dwa lata. Już jako dziecko postawiłem sobie jeden cel- odnaleźć moją młodszą siostrę. Kiedy nas zabrali miała tylko cztery lata. Nie miałem pojęcia co mogli z nią zrobić, modliłem się tylko żeby jej nie zabili. W sumie to dalej się modlę. Muszę jakoś opuścić to miejsce...Nie jestem jednak tchórzem. Nie miałbym nic przeciwko wyruszeniu na wojnę gdybym miał pewność, że z Pemą wszystko w porządku...

~Schen Aurelius~

Co mogę powiedzieć o swoim życiu? Niczego mi nigdy nie brakowało. Jestem Pierwszym Księciem Imperium Reim i następcą tronu. Ojciec chciał abym podbił świat. Wcale tego nie wyolbrzymiam. Od kiedy dowiedział się, że moja siostra jest Magim ma bzika na tym punkcie. Wierzy, że dzięki niej podbije świat. Nie powiem, że taka opcja mi nie odpowiada. W końcu być panem świata to było by coś, ale czy naprawdę da się podbić cały świat? Przecież zawsze znajdzie się ktoś silniejszy od ciebie. Poza tym cały czas dobija mnie ta presja. Co jeśli nie sprostam oczekiwaniom ojca? Odkąd skończyłem cztery lata doskonalę umiejętność szermierki oraz walki wręcz jednak to wciąż nie zadowala mojego ojca. Kiedy jeszcze w pałacu była moja siostra całą swoją uwagę i manię podbicia świata przekładał na nią, a teraz? Zostałem mu tylko ja. Nie mogę się doczekać kiedy wróci Szeherezada...

~Rai~

Razem z rodzicami mieszkałam w Katargu. Należę do plemienia Fanali- najznakomitszych wojowników. Tak właśnie mówili o nas pozostali ludzie jednak my nie uważaliśmy tego za swoją dewizę życiową. Żyliśmy zwyczajnie tyle, że w wiosce zamieszkiwanej wyłącznie przez różowowłosych Fanalis. Do czasu aż nasze ziemie najechali żołnierze. Najpierw byli to wojownicy Kouga. Zwerbowali mężczyzn do armii, której potrzebowali do walki z Reim. Nasz kraj-Katarg był od tamtej pory główną siedzibą wojsk Kouga. Rok później zaatakowała nas armia Reim. Zabili wojowników Kauga a większość Fanalis wzięli do niewoli. Nie ograniczali się tylko do mężczyzn, brali również kobiety i dzieci.
Od siódmego roku życia mieszkam w stolicy. Mym panem jest Taoros Meilios-dowódca armii. Oprócz mnie posiada także sześciu innych niewolników jednak tylko ja jestem Fanalis. Jak on to powiedział "trzyma mnie na specjalne okazje".
Bycie niewolnikiem jest poniżające. Czuję, że tracę własną osobowość. Nie wiem już sama kim jestem...

~Pema Alexius~

Wiodłam szczęśliwe życie z moimi rodzicami i bratem do czasu aż najechali nas żołnierze Reim. Nie wiem co się stało z naszymi rodzicami, ale mnie i brata zabrali do stolicy-Remano. Jako, że mój brat był chłopcem zabrali go do wojska. Ze mną natomiast był już problem. Byłam tylko słabą, czteroletnią dziewczynką, która ciągle płakała. Postanowili więc sprzedać mnie na targu niewolników. Miałam łańcuchy na dłoniach i na nogach. Cały czas płakałam aż przyszedł pewien człowiek, który mnie kupił. Gdy kazał mi iść z nim uśmiechnął się i powiedział : Nie płacz. Od teraz będziesz wojownikiem a wojownicy nie płaczą. Od tamtego dnia szkolę się w akademii Yambala na gladiatora. Jest tam wiele osób w moim wieku jednak nie było żadnej dziewczynki dlatego trudno było mi nawiązać kontakty z innymi. Byłam samotniczką. Miecz był dla mnie za ciężki więc kilka dni zajęło mi nauczenie się poprawnego trzymania go. Biegałam wolno. Byłam słaba i wątła. Wiem, że mężczyzna żałował, że mnie kupił. Pewnej nocy gdy jak zwykle płakałam po cichu aby nie budzić pozostałych nachylił się nad moją głową pewien chłopak. Powiedział mi, że jeżeli będę ciągle płakać to mnie sprzedadzą i stanę się niewolnikiem. Przestraszyłam się i zaczęłam płakać jeszcze bardziej jednak następnego dnia obiecałam sobie, że stanę się silniejsza. Przetrwam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Babciu spójrz!-odwróciłam głowę w kierunku, siedzącej na krześle staruszki, prosząc ją wzrokiem aby zobaczyła jak piękny kwiat udało mi się wyhodować za pomocą magii.
-Widzę, że idzie ci coraz lepiej Szeherezado.
-Tak. Gdy poszłam nazbierać ziół udało mi się wyleczyć wiewiórkę, która wpadła w pułapkę kłusowników.
-Masz naprawdę niesamowity talent moja droga. Niedługo kończysz szesnaście lat pamiętasz o tym?
-Tak. Za dwa dni. Dostanę coś z tej okazji?-uśmiechnęłam się jednak staruszka tylko odwróciła wzrok.
-Gdy skończysz szesnaście lat skończysz również naukę u mnie i wrócisz do pałacu.
Moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Jak to wrócę do pałacu? Nie chcę.
-Ale mój ojciec...on wie o tym?-zapytałam z nadzieją, że jeszcze da się to zmienić.
-Niedługo po twoich narodzinach dogadaliśmy się, że rozpoczniesz naukę u mnie gdy skończysz dwanaście lat następnie w wieku szesnastu wrócisz do domu.- babcia dalej na mnie na patrzyła. Miałam wrażenie, że jej głos się łamie. Rozpaczliwie zaczęłam szukać jakiejś nadziei, że pozostanę tutaj.
-Sama nie trafię do stolicy więc jeśli ojciec nikogo po mnie  nie przyśle to...
-To już postanowione Szeherezado. Za dwa dni wracasz do pałacu i koniec dyskusji. Idź nazbierać ziół, ja mam masę innych rzeczy na głowie.
Nie wytrzymałam. Czułam jak do oczu napłynęły mi łzy.
-Czemu...czemu wszystko dzieje się za moimi plecami? Kiedy byłam dzieckiem nagle zabrano mnie ze wspaniałego pałacu do tej głupiej, małej chatki a teraz...teraz kiedy pokochałam to życie...muszę wracać...Czemu?-mówiłam przez łzy.
-Nie utrudniaj tego Szeherezado- kobieta w końcu na mnie spojrzała. Zrozumiałam dlaczego zrobiła to dopiero teraz. Płakała tak jak i ja.



Przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze natomiast mój giermek zakładał mi zbroję. Poprawka. Nieudolnie zakładał zbroję.
-Co ty wyprawiasz?-zapytałem gdy pochwa na miecz upadła na podłogę.
-P...przepraszam. P..pierwszy raz robię coś takiego...- zaczął się tłumaczyć a ja dopiero teraz zauważyłem, że chłopak ma tylko dziesięć lat.
-Dostałem jakiegoś bachora zamiast giermka. Muszę porozmawiać z ojcem. Daj, sam to zrobię- wyrwałem mu z ręki ochraniacze na ramiona.
-Cesarz pragnie cię widzieć- do mojej komnaty wszedł Celinios czyli największy lizus mojego ojca.
-Świetnie. Ja także mam do niego pewną sprawę.- opuściłem komnatę i bez słowa szedłem za fiołkowowłosym.
-Chciałeś mnie widzieć ojcze?- uklęknąłem przed tronem.
-W rzeczy samej. Już jutro wraca twoja siostra, właśnie posłałem po nią żołnierzy.
-Tak. Wiem o tym.
-Szeherezada na pewno pomoże  tobie w  podbiciu świata. Jednak boję się, że twoje umiejętności nie są wystarczające. Powinieneś mieć przy sobie stale kogoś z kim mógłbyś ćwiczyć. Coś jak giermek tyle, że mający pojęcie o walce. Rozumiesz mnie?
-Rozumiem. I skoro już mowa o giermkach to...
-Nie przerywaj mi. Cóż...na czym to...a no tak. Więc musisz znaleźć takiego powiedzmy "przyjaciela". Dzięki walce z kimś doświadczonym będziesz doskonalił swoje umiejętności.
-Czy ten chłopak może pełnić także rolę giermka?
-Przecież masz już giermka.
-Jest do niczego.
-Cóż...no dobrze. To jest Teoros Meilios dowódca naszej Armii.
-Książę.- ukłonił mi się a ja kiwnąłem głową.
-Więc chcesz jednego z moich nabytków na swojego towarzysza?-uśmiechnął się fałszywie.
-Nie towarzysza. Nazwijmy go po prostu giermkiem.
-Jak książę chce.
-Oczywiście. Więc chcę najsilniejszego wojownika jakiego masz. Nie obchodzi mnie ile ma lat ani jak wygląda. Ma być najlepszy i najsilniejszy.
-Ależ książę...Najlepsi wojownicy są nam potrzebni w czasie bitew.
-Nic się chyba nie stanie jeżeli poświęcicie jednego?
-Niestety, ale najlepszy wojownik w całym Imperium jest teraz nieobecny. Mogę natomiast zaproponować ci nasze niesamowite odkrycie. Ludzie mówią, że będzie on w przyszłości wojownikiem prawie tak silnym jak nasz cesarz- spojrzał na mego ojca, który zaczął gładzić brodę.
-Chciałbym go zobaczyć. Jak się nazywa?-powiedział, nie przestając gładzić swej brody.
-Pernadius Alexius wasza wysokość.
-Alexius...Znałem kiedyś mężczyznę o tym samym nazwisku. Walczyłem z nim ramię w ramię, ciekawe czy to może być jego syn. Przyprowadź go tutaj.
-Jak rozkażesz- Teoros wycofał się i po chwili wyszedł z pałacu. Bez słowa poszedłem do swojej komnaty.

Jakąś niecałą godzinę później usłyszałem pukanie do drzwi.
-Wejść!
Moim oczom ukazał się niewysoki chłopak z jasnobrązowymi włosami. Również miał na sobie zbroję jednak inną niż ja. Jego nie była złota lecz w kolorze rdzy. Taką zazwyczaj nosili żołnierze gdy nie brali udziału w bitwach.
-Nazywam się Pernadius Alexius. Mam być twoim nowym giermkiem.- zaskoczyła mnie pewność siebie u tego chłopca. Stoi przecież przed następcą tronu mimo to mówi tak bezpośrednio i swobodnie..
-Wiem. Więc powiedz mi, umiesz walczyć?
-Umiem.
-Świetnie. Pokaż mi więc co potrafisz.- wyciągnąłem z pochwy miecz i skierowałem w kierunku chłopaka. Chciałem od razu go zaatakować jednak ten przewidział moje ruchy bo perfekcyjnie zablokował moją broń. Wycofałem się by móc po chwili znów zaatakować jednak Pernadius nie czekał i sam na mnie ruszył. Zrobiłem unik przez co jego miecz przeciął jedną z desek mojego łóżka. Chłopak nie przejął się tym ku mojemu niezadowoleniu. Widać, że nigdy nie był na dworze królewskim. Gdzie on się chował? Postanowiłem już skończyć zabawę zanim będzie więcej zniszczeń. Podbiegłem do niego, kopnąłem w nogę i kiedy był na podłodze przyłożyłem mu do gardła miecz.
-Wygrałem.
-Kopanie przeciwnika w nogę to oznaka tchórzostwa.
-Sugerujesz, że jestem tchórzem?
-Nie. Tak tylko powiedziałem.
-Czyżby? Więc czemu miałbym kopnąć cię w nogę?-zapytałem chcąc od niego usłyszeć jak mówi, że stchórzyłem. Byłem ciekaw jak daleko może się posunąć.
-Uważam, że kopnąłeś mnie  w nogę aby szybko zakończyć pojedynek.- powiedział po chwili namysłu.- Dość nietrwałe łóżko posiadasz książę.-uśmiechnął się lekko. Nie wiedziałem jak odebrać jego uśmiech, ale doszedłem do wniosku, że to naprawdę ciekawy człowiek. Nie zaszkodzi jeśli przyjrzę mu się bliżej. Pomogłem mu wstać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest już rozdział pierwszy :)
Niestety ciężko mi powiedzieć kiedy pojawi się drugi, ale wydaje mi się, że niedługo :D
Mam także nadzieję, że rozdział nie jest tak nudny jak mi się wydaje.
Pozdrawiam :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LAYOUT BY OKEYLA